środa, 27 kwietnia 2016

Spękane tło

Aktualizacja: 
"Biel tytanowa, jak do tej pory, nie znajduje się na liście substancji zagrażających zdrowiu. Jednak funkcjonowanie związku w formie nanoczasteczek, rodzi wiele pytań, ponieważ działają one inaczej niż formy wielkocząsteczkowe. Dostępne badania na temat szkodliwości nanozwiązków oparte są głównie na obserwacji zwierząt.

Międzynarodowa Agencja Badań na Rakiem (IARC) klasyfikuje dwutlenek tytanu jako substancję rakotwórczą z grupy 2B, czyli jako będącą prawdopodobnie rakotwórczą dla ludzi." 

źródło: https://zdrowie.gazeta.pl/Zdrowie/7,101580,24793735,e171-czy-ten-barwnik-jest-szkodliwy.html

Nie polecam i nie zachęcam do zdobienia w ten sposób pierniczków przeznaczonych do zjedzenia. Korzystajcie z tej techniki zdobiąc jedynie pierniki DEKORACYJNE.

 
Kolejnym pytaniem które często mi zadajecie, to pytanie o spękane tło na moich pierniczkach. Nie ja odkryłam sposób na nie, ale ja mogę Wam ten najwygodniejszy dla mnie opisać :) Mam też nadzieję, że łatwiej będzie mi Was odsyłać tutaj, bo po prostu brakuje mi czasu na tłumaczenie tego samego kilka razy w tygodniu :)

Spękane tło wymyśliła Veronica z Con Azúcar y Algodón. Uwielbiam jej prace, jej styl. Nie ukrywam, że inspiruje mnie bardzo :) Odwaliła kawał dobrej roboty i jeszcze podzieliła się swoją wiedzą ze światem! To cudne :) 
Cały tutorial jest w języku hiszpańskim (chyba :) ), ja nie znam go w ogóle, ale z wielką pomocą przyszedł mi tłumacz Google ;) I właśnie na jego podstawie nauczyłam się robić takie pierniczki.

Będziemy malować surowe pierniczki mieszanką barwnika i wódki a podczas pieczenia z termoobiegiem powstaną te słodkie spękania.
Co będzie nam potrzebne? Biały barwnik w proszku, wódka, grubszy pędzel no i oczywiście ciasto na pierniczki.

Zaczynamy!

Do miseczki wsypałam proszek, dodałam wódkę. Nie podam Wam dokładnych proporcji, bo robię to na oko.
dowolny biały barwnik w proszku
dowolna wódka

Jaką potrzebujemy konsystencję? Jeśli dodamy za mało wódki, to warstwa pasty będzie za gruba i nie utworzą się spękania. Jeśli dodamy jej za dużo, to wszystko nam wsiąknie w ciasto :)
Pasta trochę za gęsta
Tutaj konsystencja, która mi już odpowiadała
Widzicie różnicę między pastą z pierwszego zdjęcia a pastą z drugiego? Na pierwszym jest ona trochę za gęsta, jest taką emulsją a pędzle zostawia widoczne ślady na miseczce. Dodałam do niej dosłownie kilka kropel wódki - odrobinę ją rozrzedziłam. Nadal nie spływała kroplami z pędzla ale łagodnie rozpływała się kiedy ją mieszałam. 


Wycinamy sobie odpowiednie kształty i szerokim pędzlem pokrywamy surowe ciasto mieszaniną barwnika i wódki. Staramy się robić to równomiernie, jednocześnie uważając, żeby nie zgnieść pierniczka.
malowanie 
pomalowane

Gotową blaszkę wkładamy do piekarnika rozgrzanego do 150 stopni Celsjusza z włączonym termoobiegiem - to cały sekret, termoobieg. To właśnie podmuchy gorącego powietrza tworzą nam popękaną skorupkę na wierzchu pierniczka :)
gotowe!

Co się stanie jeśli nasza pasta będzie za gęsta?
Pierniczki pokryte zbyt gęstą pastą
Właśnie to. Tutaj od razu widać, że pasta miała nieodpowiednią konsystencję. Nie powstały drobne, delikatne spękania. A to co nie popękało przypomina gruby kożuch.


Jak wyglądają, przynajmniej dla mnie, idealnie wykonane spękane pierniczki?

Jak dla mnie - idealne
Pasta była jeszcze odrobinę rozrzedzona wódką. Stworzyła się siateczka drobnych, uroczych pęknięć :) 

Dlaczego nie powinnyśmy oczekiwać takiego efektu (zamalowane brzegi) ?

zdjęcie ze strony Con Azúcar y Algodón

Bo my pracujemy na pierniczkach, a na powyższym zdjęciu pod spękaniem kryje się kruche, maślane ciastko. Ciastka przed pieczeniem trzeba schłodzić w lodówce i taką blachę wkładać od razu do rozgrzanego piekarnika. Wtedy brzegi zostają ostre a powierzchnia ciastka gładka - ciastko po prostu się zapieka od razu z wierzchu i kiedy środek jest już miękki, to nie ma gdzie ucieć. Pierniczki za to w pieczeniu najpierw się rozpulchniają a potem odrobinę kurczą. Kiedy pomalujemy sobie brzegi, to w czasie pieczenie one i tak nam uciekną. Zresztą myślę, że same spróbujecie i się przekonacie :)

Mam nadzieję, że opisałam to dosyć dokładnie. A jeśli miałybyście jakieś pytania, to czekam na Wasze komentarze :)



niedziela, 17 kwietnia 2016

Projekt: koń

Coraz częściej prosicie mnie o malowane pierniczki. Bardzo mnie to cieszy, przede wszystkim dlatego, że sama mogę się wtedy sprawdzić. A poprzeczkę podnosicie mi coraz wyżej :)
Tym razem dostałam fotografię z prośbą o umieszczenie jej na pierniku. Wiedziałam, że jak skończę to będzie pięknie. Nie myślałam jednak, że zanim to pięknie nastąpi, to będzie jeszcze cała gama mniej ładnych odczuć ;) No bo jedna sprawa to: koń. Druga: przemalowanie osoby, konkretnie - twarzy. To były dla mnie dwa wielkie wyzwania. Po drodze okazało się, że wyzwaniem jest też namalowanie liściastej korony drzewa i łąki. No i wyszło, że cały ten pierniczek był jednym wielkim wyzwaniem :) Kilka ładnych godzin spędzonych nad nim, rwane włosy z głowy, rzucanie mięsem. Frustracja, bezsilność ale w końcu zaskoczyło. I samo się skończyło malować :) Jestem z niego baaardzo, bardzo zadowolona. I dumna. Myślę, że jest piękny :) Oczywiście - widzę błędy, chciałabym poprawić to i owo. Ale to rzeczy, które są dla mnie ważne ale już nie definiują sposobu w jaki patrzę na całokształt.

Pokażę Wam mały kolaż z powstawania pierniczka.


zdjęcia wykonywane telefonem na własny użytek - stąd kiepska jakość

Jak widzicie, zaczęłam od wykonania konturu konia i kobiety. Potem wypełniałam je kolorem. Podejście do twarzy kobiety robiłam kilkukrotnie - ostatnie poprawki jeszcze przed samą wysyłką. Malując drzewo, naniosłam różne odcienie zielonego, brązu i żółtego, trochę bieli. Aby nadać większą głębię koronie drzewa, zaznaczyłam cieniutkim pędzlem kontury liści. Efekt mnie zadowolił - ale generalnie jest to coś do dopracowania. Malując łąkę korzystałam z beżu, brązu, dodałam trochę zieleni, ale przede wszystkim fiolet (Wiltonowski - malując nim uzyskuje się cudny odcień, niestety już lukier barwi na coś szaroburego :/). Zaznaczyłam kwiaty, starałam się pokazać pojedyncze liście trawy. Wyszło tak:




Po wykonaniu zdjęć poprawiłam jeszcze twarz - starałam się usunąć cień spod nosa, który wyglądał jak wąs ;) Dodałam również trochę fioletu na łąkę. Całość pierniczka wykończyłam po brzegu łezkami z lukru. Tego już nie zdążyłam sfotografować. Pierniczek spakowałam w ozdobne białe pudełeczko z okienkiem i przewiązałam wstążką. Zabezpieczyłam dobrze folią bąbelkową, włożyłam do kartonu i wysłałam do klientki :)

Czekam na kolejne "malarskie" wyzwania :)




czwartek, 31 marca 2016

Jak zrobić lukier?

Coraz częściej zadajecie mi pytanie jak zrobić lukier. Spróbuję Wam to wyczerpująco opisać.

Robiąc lukier w warunkach domowych potrzebujecie białko jaja kurzego* i cukier puder. Nie bójcie się tej pani której imię zaczyna się na literę S, bo równie dobrze co na kurzym jajku możecie ją spotkać w jogurtach, twarogach, rybach, a głównym składnikiem spożywczym który może zawierać jej pałeczki jest ... mięso i jego przetwory ;)

Bierzemy jajo i je dokładnie myjemy. Oddzielamy białko od żółtka. Można sobie wyciągnąć te "pępowinki" z białka. Białko dajemy do jakiegoś naczynia w wyższymi ściankami (na początek wystarczał mi kubek). Dodajmy dwie kopiate łyżki cukru pudru (najbezpieczniej wcześniej cukier przesiać), zakładamy jedną ubijaczkę do miksera i zaczynamy ucierać cukier z białkiem na najniższych obrotach. Pamiętajcie, że cukier musi być utarty a nie ubity (jak w przypadku bezy). Według mnie cukier puder powstały w wyniku zmielenia zwykłego cukru w termomiksie czy innym urządzeniu kuchennym nie nadaje się do robienia lukru królewskiego. Możecie użyć dowolnego "kupnego" cukru pudru a jeśli wkręcicie się w lukrowanie, to znajdziecie swoją ulubioną markę. Zaręczam Wam, że każda z czołowych, polskich lukrujących, używa innego cukru :) W trakcie ucierania dodajemy stopniowo kolejne porcje cukru pudru. Ciężko jest powiedzieć ile, ponieważ każde białko jest inne i weźmie inną ilość cukru. Poza tym lukier rzadszy (mniej cukru) służy do pokrywania całych powierzchni a lukier gęstszy (więcej cukru) służy do wykonywania koronek czy innych zdobień. Można dodać kroplę soku z cytryny lub ekstraktu waniliowego, ale ja tego nie robię. Aha - uważamy z mikserem abyśmy nie miały potem połowy kuchni do sprzątania ;)

Kiedy otrzymamy już pożądaną konsystencję lukru, zostawiamy go na kilka minut aby pęcherzyki powietrza uniosły się do góry (można kilkanaście razy postukać szklanką w kuchenny blach). Pamiętajcie aby przykryć szklankę wilgotnym papierowym ręcznikiem (moczę, dobrze odciskam z wody i rozkładam na szklance) albo folią przeźroczystą kuchenną. Pęcherzyki rozbijamy wierzchem łyżeczki a lukier przekładamy do woreczka. Możecie zacząć od woreczków strunowych (przekładamy do takiego lukier, zasuwamy strunę, zaplatamy węzeł a róg odcinamy), od tutki z pergaminu (odcinamy prostokątny kawałek papieru do pieczenia i zawijamy go w rożek, brzegi zawijamy do środka aby się nam nie rozwijał, przekładamy do niego lukier, górną część składamy do środka a róg odcinamy) lub rękawa cukierniczego (przekładamy, związujemy górę, odcinamy rożek lub odcinamy większą część rogu, wkładamy tylkę lub adapter z tylką, przekładamy lukier i zawiązujemy górę). Woreczki śniadaniowe się nie nadają. Są za cienkie i często nie mają "prostego" rogu, tylko zrobioną taką zakładkę wewnątrz.

Kiedy w czasie lukrowania okaże się, że gęstość lukru jest jednak nie taka jak chcemy, to trzeba go przełożyć do miseczki i albo zagęścić cukrem, albo rozrzedzić odrobiną białka. Nie rozrzedzamy lukru wodą. Nie ma takiej opcji. Na pocieszenie dodam, że nieraz sama muszę poprawić konsystencję mojego lukru ;) Oczywiście wkładamy go potem do nowego woreczka/tutki/rękawa cukierniczego.

Lukier można dowolnie barwić. Ja osobiście używam barwników spożywczych w żelu i proszku. Mam swoje ulubione. Ale zaczynałam od trzech barwników w żelu w kolorach podstawowych - mogłam z nich wtedy uzyskać inne kolory. Dziś mam kilkadziesiąt przeróżnych marek barwników, niektóre uwielbiam a niektóre najchętniej bym wywaliła ;)

Myślę, że to na tyle. Jeśli spodoba się Wam ten post, to w kolejnych spróbuję przybliżyć temat odpowiedniej konsystencji lukru przy konkretnych pracach z nim. Jaki do wypełnień, jaki do zdobień, jaki do kwiatów.

* dziś korzystam z białka pasteryzowanego w proszku. Możecie kupić takie w sklepach z akcesoriami cukierniczymi lub na allegro. Możecie też użyć białka płynnego. Wszystko zależy od Waszych preferencji.

poniedziałek, 5 października 2015

Konie, konie.

Niedawno znowu miałam okazję zmalować konia. I wiecie co?, to była czysta przyjemność ;)
Na początku zgrzytałam zębami, miałam ochotę się poddać. Bałam się, że umaszczenie mnie przerośnie, że koń będzie karykaturą samego siebie... Na szczęście załapałam o co w nim chodzi i potem już poleciaaaaałam :) Teraz oczywiście poprawiłabym to i owo, ale i tak jestem z niego baaaaardzo zadowolona :)


poniedziałek, 21 września 2015

Malowane

Im więcej robię pierniczków, tym bardziej zakochuję się w malowaniu na nich. Równocześnie przeogromnie się tego boję, bo nie da się wziąć korektora czy gumki i zmazać tego co spartaczone :)

Ostatnio zakochałam się w The Painted Box - to niesamowite co ona potrafi zrobić na ciastkach! Patrzę jak zaczarowana na ruchy pędzla, na to jaki zostawia za sobą ślad - to coś pięknego! Coś co mnie hipnotyzuje i uspokaja ;) Przedziwnie zachowuje się barwnik i każde kolejne pociągnięcie pędzlem daje inny efekt! The Painted Box robi sama farby - TUTAJ możecie zobaczyć w jaki sposób one powstają i jak własnie się zachowują podczas malowania :)

Próbowałam, naprawdę próbowałam malować taką techniką i jeszcze dużo pracy przede mną, żeby osiągnąć taki efekt ;)
W czasie prób powstały takie pierniczki: 




niedziela, 13 września 2015

Miś

Zostałam poproszona o wykonanie małego, prostego zestawu dla chłopczyka z okazji przyjęcia Chrztu Świętego. Takie wiecie - "Anetko, zostawiam ci wolną rękę", czyli mój ulubiony rodzaj pracy ;)
Jedno, dwa ciacha, prosta kolorystyka, tematyka typowo dziecięca. Postawiłam na misia i plakietkę :)
Podstawę misia zrobiłam z beżowego lukru, łapki i uszka - z niebieskiego. Kiedy wszystko dobrze wyschło, lukier w tym samym beżowym kolorze nakładałam na misia i pędzlem roznosiłam na większą powierzchnię - dzięki temu uzyskałam fakturę pluszu :) Po kilku godzinach mogłam go pocieniować, przykleić kokardę i pomalować oczka :)

Jest tak cudny, że nie mogę się na niego napatrzeć :)









Jeśli chcecie zobaczyć więcej moich słodkości, to zapraszam Was na mój fanpage Słodyczą malowane na facebooku :)

sobota, 29 sierpnia 2015

Rubinowe gody

To również było jedno z ekspresowych zamówień - tym bardziej, że lukier totalnie nie chciał ze mną współpracować ;) 
Jak wyszło? Moim zdaniem bosko! Kwiaty robiłam z niebarwionego lukru i miałam wielkiego stracha, gdy trzeba je było "pomalować" :) Ale efekt końcowy... Wow :) Piękne kolory, kwiaty jak żywe, cudo - po prostu cudo :)
I przepraszam, jeśli brzmię nieskromnie ;) Ale gdyby ktoś mi takie ciacho pokazał, to nie uwierzyłabym, że jest całe, od podstaw ręcznie robione!